piątek, 24 maja 2013

Na gorszy czas... zwierzaki (zdjęciowy spam)

Ostatnio włosy lecą mi jak szalone. Dobra, pewnie przesadzam i aż takie szalone nie są, ale uciekają. Mam wrażenie, że dopiero co zwalczyłam większe "jesienne" wypadanie (które trwało do połowy zimy), a tu znowu to samo. Ma na to wpływ egzaminowy stres, albo... wszystko. Jakoś nawet nie mam ochoty ostatnio walczyć z tymi włosami i pielęgnacja kończyła się na szamponie (!). Pewnie wiecie jak wyglądają włosy, które przyzwyczaiły się i polubiły bardziej rozbudowaną pielęgnacje. Właśnie u mnie to coś w stylu połączenia siana z rozklekotaną miotłą. ;)
Kiedyś w końcu będzie lepiej.
Pomaga mi zwierzo-terapia. Więc przedstawię wam "moje" zwierzaki.
Psiaki
Historia jest nieco skomplikowana. Otóż, własnych zwierzaków właściwie nie posiadam. Ludzie od których wynajmujemy mieszkanie, zostawili nam pod opiekę psiaki. Dwa podwórkowe (którymi głównie zajmuje się dziadek mojego lubego, "wynajmujący" pod naszym mieszkaniem warsztat).
Zaprzyjaźniałam się z nimi i w końcu nastał ten czas, że wychodzimy radośnie na spacer (jak to się śmieje TŻ: to raczej one mnie wyprowadzają). ;)

 ROKI - pies który waży więcej ode mnie. Pocieszna istotka - ostatnio ucząc się na tarasie, zwiało mi część notatek do jego kojca - jakby mógł ich nie skosztować. "Pani profesor, nie mogłam się uczyć - pies zjadł mi notatki" - teraz to brzmi tak bardzo prawdopodobnie. Na szczęście skosztował tylko róg papierów, reszta mu nie podeszła. Na spacerze - bardzo grzeczny, dla mnie słodziak. Chociaż na zdjęciu może tak tego nie widać, ale uwierzcie mi - masywny paker z niego, ale do dzieci - jak owieczka. ;)


RAMBO - młodszy od Rokiego i bardziej narwany. Zdecydowanie nie polecany do dzieci. Trawołaz. Na spacerze - ciągle czujny i lekko nieufny względem innych. Dla mnie też słodziak. Widzicie te cudne czujne uszka? :D



 I teraz już pies domowy, dodany gratis do mieszkania - BĄBEL. Głupiutki, odważny tylko w towarzystwie. Zdjęcie robione zimą więc widać pełną klasę kudłów. Teraz jest obcięty = dwa razy mniejszy. ;)

Koniec psinek. Teraz czas na koty. Koty są mojego TŻ, niestety nie zamieszkują z nami (właściciele nie do końca są na tak, no i niestety po kilkunastu latach z kotami TŻ;towi pojawiła się straszna alergia na nie :[). Mieszkają u cioci i prababci K. Dobrze tam mają. Odwiedzamy je, a jak tylko możemy zabieramy na kilka dni do siebie i rozpieszczamy. Tutaj zdjęcia z weekendu majowego, który dla kotów trwał dwa tygodnie.

BONO - ogólnie nieufny co do obcych, więc TŻ był bardzo zaskoczony, gdy pierwszy raz do niego przyszłam, a Bono nie widział w tym problemu. Stary kocur - 13 letni (? popraw mnie TŻcie jeżeli piszę źle). Nie słucha, broi i uwielbia "laserek". Ogólnie wybredny co do wszystkiego, a szczególnie jedzenia i miejsca kuwety. ;)



FAZI - tak zwany mój synek. Tulasek jakich mało. Z resztą widać na zdjęciach. Jeżeli coś gotuję - w kuchni jest pierwszy i tymi wielkimi oczami proponuje spróbowanie. Wierzę, że to w naszej trosce - co byśmy przypadkiem czegoś niedobrego nie zjedli. Uwielbia dawać całuski, kiedyś miał dwa wystające kły i wyglądał jak wampirek. Ogólnie wielka "tufta" (dupka).







Braciszki razem. Ogólnie na co dzień się ignorują, ale widać, że jednak w swoim towarzystwie jest im najlepiej. Mówię braciszki, ale tak właściwie Bono jest wujkiem Faziego. ;)






To koniec zwierzakowa. Gratisowo, na wycieczce w Londynie, mentalnie przygarnęliśmy wszystkie wiewiórki.





Tak, jestem zwierzakową mamą. Mimo, że jestem dość "ostra" jeżeli chodzi o wychowanie, zwierzaki mnie lubią (eheee, ten zwierzęcy magnetyzm). Podobno mam to po tacie, bardzo możliwe. Mama od zwierzaków stroni.  ;)

3 komentarze:

  1. słoooodziaki :* aż chce się tulić... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodziaśne :) Sąsiad mojej babci miał zwierzaka co nazywał się Bąbel i jak robił grila to przybiegał do nas od strony ogródka, a jak chciało się go pogłaskać, to albo zaraz lizał, albo od razu się kładł :D Ale go nie karmili za dobrze i w końcu zdechł :(
    A poza tym przy okazji pokazałaś jakie masz śliczne włoski, zazdroszczę ;) Ja też tak miałam, że włosy wypadały a ja nic z tego nie robiłam ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. To samo z moimi włosami-damy radę.Cudne psiaki.Chciałabym zobaczyć minę Pani Profesor na słowa"Pies zjadł mi notatki.."

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każde słowo. :)