Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 maja 2013

Pomiar włosów - po prawie miesiącu

Na początku muszę napisać, że moje włosy są dość oporne jeżeli o przyrost chodzi. Myślę, że tak 'standardowo' to wynosi jakieś 0,5-0,8cm (o ile jest xD zazwyczaj ciężko mi go zauważyć).

14 kwietnia zmierzyłam włosy po raz pierwszy używając miarki przy ścianie (TU post). Wyszło wtedy 59,5cm. Dzisiaj ich długość wynosi 61cm. To zadowalające. :)
Co mi w tym pomogło:
- picie skrzypokrzywy (dodatkowo przyjmowałam magnez)
- więcej warzyw i owoców w diecie (wiosna!)
- tonik wzmacniający, Receptury Babuszki Agafii + masaż
- olej musztardowy (raz w tygodniu)

Najregularniej stosowałam skrzypokrzywę. W międzyczasie skończyłam brać Ha-Pantoten (który pewnie też miał w tych 1,5cm swój udział, uzupełniając między innymi wit. B przy skrzypokrzywie).

Plany na następne dni:
- Wprowadzić do pielęgnacji Love2Mix Organic z ekstraktem z pomarańczy i chili;
- dalej pić skrzypokrzywę (dodatkowo przyjmować magnez i kompleks wit. B [zamiast Ha-Pantotenu]);
- olej i tonik zostają bez zmian :)


 Ostatnio złapała mnie niemoc twórcza i nawet zwykły warkocz czy kłos nie chce mi porządnie wyjść. Niech już minie! :)


czwartek, 2 maja 2013

Farbowanie Henną Khadi - jasny brąz

Jakiś czas temu farbowałam włosy henną khadi - ciemny brąz. Z efektów byłam zadowolona, chociaż kolor na początku był bardzo ciemny (prawie czarny). Przykrył moje pozostałości czerwieni na końcówkach i ładnie równomiernie się spłukiwał. Jednak kolor był ciut za ciemny tym razem postawiłam na jasny brąz i co z tego wyszło? :)

 

1. Zielony proszek, który dość intensywnie pachnie ziołami. Niestety część zapachu pozostała po spłukaniu (na szczęście tylko przy mokrych włosach). TŻ uważał, że pachnę jak herbatka, więc nie jest tak źle.
2. Rozrobiona mieszanka z wodą o temp. 50 stopni, trzeba się trochę namieszać, żeby pozbyć się grudek.
3. Nakładanie, nie wygląda zbyt apetycznie i jest nieco trudniejsze niż w przypadku chemicznych farb drogeryjnych. Przy pierwszym nakładaniu henny robiła mi to koleżanka, teraz nakładałam sama - więc w ostateczności da się. :)
4. Pod czepek i ręcznik - w moim przypadku na 2 godziny i 15 minut (a tak jakoś wyszło ;])


Zaraz po zmyciu (samą wodą!) ukazał mi się nieco przyciemniony kolor z rudawymi refleksami (w przypadku ciemnego brązu, rudości nie odnotowałam). Kółkiem zaznaczyłam zielonkawą poświatę, którą widać było po wyschnięciu (ale tylko w sztucznym chłodnym świetle). Po umyciu włosów szamponem całkowicie zniknęła. ;)
Efekty:

Po lewej dzień po samym zmyciu henny w świetle dziennym, po prawej kolejne mycie, tym razem z zastosowaniem szamponu i nałożeniu po maski (bioetika).
Kolor jest brązowy w cieniu, włosy błyszczą się na rudawo/miedziano. Ładnie wyrównał się koloryt. Miedzie/rudości mi nie przeszkadzają więc jestem zadowolona z efektu. Jeżeli ktoś nastawiałby się na typowy brąz bez nich, mógłby być lekko rozczarowany, ale dla mnie jak najbardziej jest ok. Włosy niesamowicie błyszczą w słońcu, chociaż wcześniej z błyskiem problemu nie miałam. Końce lekko wysuszone, ale myślę, że szybko wrócą do normy. :)
Tutaj dla przypomnienia włosy przed farbowaniem. Doskonale widać różne kolory.

Po raz kolejny jestem bardzo zadowolona. Może nawet bardziej niż byłabym z samego jasnego brązu. ;)


środa, 17 kwietnia 2013

Fryzura#1: Kłos

Follow my blog with Bloglovin
Follow on Bloglovin

Przez ostatnie pogłoski, że google rezygnuje z google reader - czym prędzej stworzyłam listę obserwowanych blogów na Bloglovin, aczkolwiek po cichu liczę, że jednak google reader zostanie. :-)

Żeby nie było pusto, jedno z moich ulubionych zapleceń: kłos.
Jest bardzo proste i do tego wygląda całkiem efektownie. Miła odmiana od zwykłego warkocza. :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Pomiar długości włosów


Tak jak zapowiadałam, poświęciłam jedną ścianę (a właściwie jej część) na moją włosową miarkę. We wszystkim pomógł mi TŻ, lub inaczej - komisja do poprawnego pomiaru długości włosów bez przeinaczeń na korzyść zapuszczającej ;).
Tak oto stojąc przy ściance oznaczył na niej czubek mojej głowy, później trochę gimnastyki i oznaczone zostały najdłuższe włosy. Później padło "o dotąd bym chociaż chciała mieć" i też zostało delikatnie zarysowane. Ciekawe wyników? 

Okazało się, że moje wzdychanie do "dotąd" to wcale nie taka długa droga. Wyszło, że zupełnie nie odczuwam swojej długości (po części to pewnie przez kształt włosów w V). Odskakując od ściany - "to ja mam takie włosy?!".
Krótkie podsumowanie:
Mój wzrost: 169cm
Włosy na dzień 14.04.13: 59,5cm
"Chociaż dotąd": 63,5cm

Czyli ogólnie jakieś 4 cm, które na ścianie - wcale nie wyglądają na taką dużą odległość jak na co dzień mi się wydaje. Pewnie częściowo to też przez lekko falujące i wywijające się włosy, ale LUBIĘ JE. :)
Przyznam, że to taki pozytywny aspekt dnia. Oby rosły dalej, dłuższe i dłuższe! Mam nadzieję, że to możliwe.

Tymczasem idę gotować swoją porcję skrzypokrzywy i przesadzić bazylię. Miłego niedzielnego popołudnia życzę. :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Włosy w marcu - szedł Sasza suchą szosą

Marzec był dla moich kudłów dość ciężkim miesiącem. Były suche i cały czas się elektryzowały. Teraz dopiero wracają powoli do siebie. Centymetry obcięte w lutym (25 dokładnie) na szczęście wróciły. Na zdjęciach nie widać żeby w ogóle rosły, ale widzę to po przerzuceniu włosów do przodu (podcięte były "do połowy piersi", teraz znowu sięgają nieco za nią).
Kilka zdjęć:
Włosy po umyciu, jeszcze wilgotne i nierozczesane.

Po "detoksie". Tutaj zaraz po rozpuszczeniu z "nocnego koczka" (włosy były lekko wilgotne w czasie jego wiązania). Zdjęcie bez flesha w momencie "chmurowego zaciemnienia pokoju" więc nieco rozmazane. ;)

Tutaj też po koczku, bez rozczesywania, w pełnym słońcu. Widać całą gamę kolorów - końce lekko rudawe (po wielokrotnych farbowaniach na czerwienie - ostatnie farbowanie maj 2012). Sukcesywnie ścinam po kilka cm (nie mam serca obciąć całości skoro nie są w bardzo złej kondycji, mój Kacy by mi nie wybaczył tego). Reszta to naturalny odcień (który robi się bardzo jasny od słońca z licznymi pasemkami). Czas na henne khadi jasny brąz, ale na razie walczę z końcówką marcowej suszy. :)


Po za tym - jestem słaba, zawaliłam wszystkie włosowe kuracje jakie sobie obiecałam. Regularniej brałam jedynie Ha-pantoten. Pora na kolejne podejście do skrzypokrzywy. :)
Oczywiście dorwało mnie wiosenne linienie, więc poza tonikiem wzmacniającym babuszki agafii, chyba czas na jakąś domową wcierkę-śmierdziuszkę przed myciem. :)

//Post motywacyjnie-sponsorowany przez Marikę (vel Rika dla mojego chrześniaka;]) z http://mariolka2.blogspot.com//  


środa, 6 marca 2013

Szczotko, szczotko, hej naturalne włosie!

Już od dawna planowałam zakup pewnej szczotki. Jednak z niewyjaśnionych przyczyn kupiłam wtedy inną.
Mianowicie szczotkę Donegal. Według producenta szczotka jest przeciwłupieżowa - zawiera miedź która ma za zadanie zabijać bakterie przyczyniające się do powstawania łupieżu.
http://zawszetrendy.pl/pliki/zdjecia/artykuly/sz1_0.jpg
Jednak po jakimś czasie, zamiast miedzianej powłoczki widać było dość nieestetyczną zielonkawą warstwę (jak słusznie zauważyła Lena z http://barton-cottage.blogspot.com/ prawdopodobnie zaczęła się utleniać). Szczotka jak szczotka. Całkiem okej, ale szału nie było...

Dopiero zakup który dokonałam niedawno odmienił moje szczotkowe życie. Mianowicie znana pewnie większości szczotka For Your Beauty z naturalnym włosiem.

Rossmann, 25,99zł 

Wybrałam kombinacje naturalnego włosia i zaokrąglonych kuleczek z tworzywa sztucznego (które zdecydowanie ułatwiają rozczesywanie). Bałam się, że szczotka będzie elektryzować włosy... I tak było, więc szybko została wykąpana w delikatnym szamponie i odżywce bez silikonowej. Problem elektryzowania - jak ręką odjął.

Plusy:
+ Dodatek dłuższych plastikowych 'drucików' ułatwia rozczesywanie,
+ Włosy po użyciu lśnią, są zdyscyplinowane, tworzy się piękna 'tafla', :)
+ Doskonale zbiera kurz z włosów (dla mnie to olbrzymi plus, ze względu na szybko kurzące się mieszkanie ;])
+ Nie elektryzuje (u mnie po kąpieli przestała jak już pisałam)

Minusy:
- Ze względu na to zbieranie kurzu i innych niepożądanych rzeczy z włosów, trzeba ją często myć. Chociaż nie wiem czy dla mnie to jakiś wielki minus. Ot, na pewno bardzo higienicznie. :))

Ogólnie: JA jestem na TAK! Nawet mój chłopak po powrocie z pracy zauważył różnicę w układaniu się włosów (nie stosowałam niczego innego co mogło ten efekt wywołać :]). Jak sam stwierdził "dobrze wydane pieniądze dla włosów". :)

Już niedługo miesięczne podsumowanie wcierki - kozieradkowo-rozmarynowo-cebulowej, zdradzę, że pozytywnie mnie zaskoczyła. ;)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Listopadowa aktualizacja włosowa


Tak włosy prezentowały się mniej więcej w tym miesiącu. Na zdjęciu przed rozczesaniem jeszcze nieco wilgotne. Z wypadaniem jestem - raz na wozie, a raz pod nim (a może raz na głowie, raz z niej... ;]). Wszystko zależy od dnia, ale dzielnie wspieram się seboradinem i himalayą od Mariki (jeszcze raz dziękuję bardzo). 25 listopada również wznowiłam drożdżową kurację, która za pierwszym razem BARDZO ograniczyła linienie. :)
Z ciekawszych rzeczy - w oczy rzuciło mi się całkiem sporo nowych włosków, więc pocieszam, że to co wypadło niedługo wróci ze zdwojoną mocą. Tym bardziej, że cebulki są zdecydowanie wzmocnione i już nie czuję bólu po rozpuszczeniu włosów z jakiejkolwiek fryzury. :)
Ostatnio jedynie trochę obawiam się, że moje włosy doszły do swojego 'genowego' maksimum i dłuższe już nie będą... Jednak wolę trzymać się wersji, że po prostu na zimę złapało je lenistwo, tak jak i mnie. Co jak co, ale przez niektórych - marzą mi się własne jeszcze dłuższe (tak, zrzucam winę na wszystkie blogerki z cudownymi długimi włosami! :D).

Trzymajcie się cieplutko! :)

wtorek, 6 listopada 2012

Wypadanie i Tag: Moje włosy w pigułce

Zanim przejdę do tagu, wspomnę o wypadaniu... nieco ustąpiło (uff). Zrobiłam również badania tarczycy i wynik - w normie (uff x2). Balsam z enzymem z pijawki lekarskiej - co prawda nie zdziałał cudu jeżeli o wypadanie chodzi, bo wypadają dalej, ale zdecydowanie wzmocnił cebulki włosów. Pewnie na dniach zdam dokładniejszą relację. Tak więc, z jesiennym-wypadaniem dalej nieco walczę, ale już bardziej spokojna o to, że mimo wszystko całej czupryny nie stracę. :)

To teraz czas na Tag.
Otagowała mnie Arachnes za co bardzo dziękuję. :*


Zasady:
  • odpowiedzieć na 13 pytań
  • otagować 5 osób
  • podziękować za nominację

1. Twój naturalny kolor włosów:
   Tak zwany 'mysi blond'. Na początku włosek wyrasta bardzo jasny, później ciemnieje i to nieregularnie (a miejscami rozjaśnia się od słońca). Powstaje misz-masz.

2. Twój obecny kolor włosów:
 Po częściowym wypłukaniu się henny jasny brąz z rudymi refleksami. Jednak na pewno znowu skorzystam z daru jakim jest henna by ukryć rudość i schować jaśniutkie baby hair. :)

3. Aktualna długość Twoich włosów:
  Zawsze mam problemy żeby zmierzyć. Zazwyczaj jest to w przedziale 60-65cm. Sięgają za zapięcie stanika.

4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
 Marą mi się do pasa, ale na ile jest to osiągalne to nie wiem. 

5. Jak często podcinasz końcówki:
   Jak tego potrzebują, chociaż ciężko rozstać się z każdym centymetrem. :)

6. Twoje włosy są proste kręcone, czy falowane?
   Falowane. Chociaż ostatnio kilka kosmyków robi mi psikusy i z fali przechodzą już nieco w skręt. :)

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
   Myślałam, że jest wysoka... ale po kilku testach skłaniam się raczej ku średniej w stronę wysokiej. 

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itp.)?
   Lubią się puszyć i elektryzować (często nie dogadują się ze swetrami). Do tego kapryśny skalp. :)

9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?
   Codzienny, hmm, codziennie zabezpieczam końcówki. Mycie, odżywki i maski co drugi dzień. Kilka razy porządny pakiet SPA. :)

10. Czego nie lubią Twoje włosy? (np. wiatru, silikonów itd.)
   Wiatr, nadmierne słońce, wysuszających ziół bez wspomagaczy nawilżających, przez jakiś czas miały na pieńku z proteinami, ale im powoli przechodzi.

11. Co lubią Twoje włosy? (nawilżanie, olejowanie itp.)
   Nawilżanie! Treściwsze maski, raz na jakiś czas. Olejowanie - zdecydowanie. :)

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
  Gdybym potrafiła sobie zrobić jakąś, pewnie byłaby ich masa. Raczej ograniczam się do wyższej kitki, lub kitka na boku, czasem rozpuszczone. Polubiłam także warkocz dobierany (jak ktoś mi zrobi ;p). Idzie zima, więc mam nadzieję, że znajdę więcej czasu na fantazyjne upięcia. :)

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić, co by powiedziały?
   Pewnie, że cieszą się, że sobie o nich przypomniałam i już nie zapominam tak łatwo. :)

14. Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację?
   Tak w pełni wkręciłam się w to wszystko w maju 2012 i ciągle się uczę. :)

Taguję:
Z moim refleksem szachisty już pewnie wszyscy otagowani.., więc Ci którzy nie byli, lub chcą jeszcze raz (hihi) WYBIERAM WAS! :))))


środa, 24 października 2012

Październikowa aktualizacja włosowa

Przepraszam za słabą jakość zdjęcia, ale jesień + humory aparatu i wyszło jak wyszło.
Włosy w październiku przedstawiają się następująco.


Po podcięciu włosów (mój chłopak spisał się na medal). Wyglądają dość nierówno, ale to tylko wrażenie (musicie uwierzyć na słowo ;) ) - lewa część strasznie się wykręciła. Ostatnio ogólnie lubią się pokręcić/wykręcić tu i ówdzie. Dowód:
Po myciu - od strony karku uśmiechała się do mnie piękna 'falka'. Tutaj nieco rozprostowana bo chciałam ją uwiecznić i jak najbardziej wyciągnąć 'na przód'. Jednak na prawdę zaskoczył mnie ten skręt (moje włosy lekko falują, ale raczej się nie kręcą). Na pewno się mechanicznie nie odgięła, reszta włosów była prosta. 

Moje włosy są kapryśne, tak jak mój humor. Straciłam zapał przez ich zwiększone wypadanie które od jakiegoś czasu mnie męka. Skombinowałam nawet wcierkę z cebuli, rzepy, wywaru z rozmarynu krymskiego i odrobiną olejku miętowego. Niestety po tygodniu odpuściłam, powód? Po każdej aplikacji i po myciu (gdy włosy były mokre) czułam się jak cebulowe chrupki... Później miałam wrażenie, że ciągle czuję ten zapach. :)
Ostatnio wzięłam się za kolejną kurację która ma zatrzymać włosy na głowie, mianowicie: przed myciem balsam z wyciągiem z pijawki lekarskiej (na kilka godzin), po czym 'papka' z glinką białą na kilka minut i mycie. Jak na razie, po pierwszej aplikacji - faktycznie wydaje się być trochę lepiej, ale nie chcę zapeszyć. To wróciło mi trochę motywacji, ale profilaktycznie wybieram się na badanie tarczycy. Na pewno nie zaszkodzi. 

Ostatnio zostałam wyróżniona przez Marikę za co serdecznie dziękuję (ps to chyba jedna z najpogodniejszych osób na świecie!)


Z tego co widziałam, większość osób już odpowiadała na wyróżnienie... Będę mało oryginalna i może nie o to w tym chodzi, ale sama wyróżniam wszystkich którzy mnie obserwują. Na prawdę jesteście wspaniali, że zechcieliście na dłużej przysiąść przy moim blogu. To cudowna dodatkowa motywacja. 
Wyróżniam też wszystkie blogi które sama obserwuję (na pewno o tym wiedzą, często staram się zostawić komentarz). Za rady, za to ile serca wkładacie we wpisy, zdjęcia, recenzje, odpowiedzi. Na prawdę, każdemu się należy. 

Trochę zaniedbałam tego bloga i przeniosłam się na innego w którym dodaję sobie na co dzień nieco 'sweetu' tej jesieni. Włosowe problemy mnie chwilowo przerosły. Jednak wracam znów do aktywnego działania. Pewnie w najbliższym czasie dam znać jak sprawuje się balsam z pijawki. ;)

niedziela, 7 października 2012

Włosowa aktualizacja wrześniowa w październiku...

... czyli jak wyciąć sobie kilka dni z życiorysu przez chorobę. Ja już jestem 'po' i mam nadzieję, że 'nachorowałam się' już na całą jesień i zimę. :D

Teraz czas na włosy. Czyli jak prezentowały się dnia 6 października. Oczywiście zdjęcie w stylu Żakiecikowym - więc zaprezentuję tył mojej cudnej piżamki. ;D


Widać zmianę koloru (farbowane 10 września) - Henną Khadi ciemny brąz - kolor w większości się wypłukał (na zdjęciu wyglądają ciemniej niż w rzeczywistości), ale najważniejsze, że 'ujednolicił' odcień włosów. W najbliższym czasie planuję również Hennę Khadi, ale orzechowy brąz. Ciemny - jednak był zbyt ciemny na początku (prawie, że czarny).
Lekki przyrost zanotowany, ale widać go dopiero na zdjęciach - po około 3 dniach od mycia głowy, gdy włosy są już przyklapnięte i lekko tłuste (prostują się). Tutaj zdjęcie po dokładnym oczyszczeniu włosów (maska przed myciem) bez jakichkolwiek odżywek po.
Niestety jesień nie ominęła mnie jeżeli chodzi o skutki uboczne (już pomijając chorobę). Włosy puszą się, końcówki wywijają, ale co mnie najbardziej martwi - wypadają na potęgę. Cebulki włosowe są zdecydowanie osłabione, czas to zmienić.

Cele na październik - zatrzymać wypadanie, wzmocnić cebulki i na końcu zająć się puszeniem.
Zapowiada się długi miesiąc. 

Swoją drogą nienawidzę tego koła:
Stres=wzmożone wypadanie a wzmożone wypadanie = stres
Muszę znaleźć sobie jakieś relaksujące zajęcie, bo wyłysieję do zimy, a TŻ osiwieje od moich panik - "Znowu masa włosów mi wypadła! Jak tak dalej pójdzie będę musiała kupić sobie perukę!". Dobrze, że to cierpliwy człowiek. No nic, najważniejsze to nie panikować, tylko działać. :)

wtorek, 2 października 2012

Olejek łopianowy z drzewem herbacianym – ratunek dla skalpu


Dzisiaj będzie krótka recenzja olejku łopianowego z drzewem herbacianym który uratował moją skórę głowy. Jakiś czas temu zaczęły się dziać straszne rzeczy – ‘pseudo łupież’, delikatne swędzenie głowy, a jak już odruchowo zaczynałam się drapać to zapominałam się bez reszty i narobiłam sobie niezłych podrażnień. Naprawdę, coś okropnego. Poczytałam nieco i wyszło mi, że w pierwszej kolejności zakupię szampon Healing Catzy. Niestety wiele nie pomógł, a nawet przyśpieszył nieco pracę gruczołów łojowych i zmuszona byłam myć głowę codziennie (wcześniej, co dwa – trzy dni).
Odstawiłam go i zachęcona opiniami, kupiłam olejek łopianowy z drzewem herbacianym. Strzał w 10! 


NEVSKAYA KORONA: OLEJEK ŁOPIANOWY Z DRZEWEM HERBACIANYM

Opakowanie: 150ml, plastikowa buteleczka z otworkiem przez który bardzo łatwo wydobyć olejek na rękę.

Zapach: Ziołowy, nie należy do tych najpiękniejszych, ale osobiście mi nie przeszkadza. 

Konsystencja: Jak to olejek, zabarwienie zielonkawe

Cena: 14,50 w sklepie internetowym SETARE.PL

Skład(INCI): Olus, Arctium Lappa, Melaleuca Artelnifolia Oil


Jak stosowałam, efekty: Olejek nakładałam tylko na skalp, czasem na 15 minut, a czasem na dłużej przed myciem. UWAGA - po tym olejku włosy musiałam myć dwa razy, jeden raz u mnie się nie sprawdził (przyklap i lekko 'nieświeża' fryzura na drugi dzień gwarantowana). ;) 
Za to zdecydowanie ukoił podrażniony skalp, ranki szybciej się zagoiły, a 'pseudo łupież' i swędzenie odeszło w niepamięć. Gruczoły również nieco się uspokoiły i włosy na drugi dzień nie wyglądają najgorzej (tak jak było to jeszcze jakiś czas temu po Healing Catzy). Na wypadanie - tu niestety się nie spisał, ale może za krótko go stosuję lub jesiennego wypadania nic nie zatrzyma. Porost - pod tym kątem go nie badałam, więc się nie wypowiem (chociaż pewnie w połączeniu z innymi specyfikami dodał swoją 'cegiełkę' i zmusił moje nieco oporne włosy do porostu). Jednak nie to było dla mnie najważniejsze, to w jakim celu go kupiłam - w pełni sobie poradził już po miesiącu stosowania go. Zapewne poużywam go jeszcze trochę i wtedy dam znać co do wypadania i porostu (producent zaleca stosowanie przez okres 6-ściu miesięcy). :)

Opinie wystawiłam tylko na podstawie własnych obserwacji. Zawsze należy pamiętać, że każdemu pasuje co innego. ;)

wtorek, 11 września 2012

Moje włosowe zmagania

Kilka osób chciało zobaczyć jak wyglądały moje włosy kiedyś i jak prezentują się teraz.
Mimo, że wstyd pokazywać to czego je doprowadziłam, przełamałam się i bez większego wstępu, proszę. Z góry przepraszam za gołe plecy, ale tak mi się najlepiej porównuje.

Jak widać włosy wycieniowane dość mocno (br, fryzjerzy...). Farbowane kilkakrotnie różnymi farbami do 28myć (głównie czerwienie i jasne brązy) które tylko częściowo się wypłukiwały.

Mamy tutaj lipiec 2011 gdzie starałam się uporać z wypadaniem. Pracowałam wtedy od maja na polu namiotowym, więc nie miałam zbytnich możliwości kombinowania i włosy rosły jak chciały. Stosowałam szampon Farmony przeciw wypadaniu ze skrzypem + odżywkę witaminową tej samej firmy (dobrze już nie pamiętam co dokładnie to było).

Październik 2011 - po miesięcznej kuracji drożdżowej. Bardzo powoli wkręcałam się w temat. Jednak czekała mnie zmiana miejsca zamieszkania. Gdzie niestety używałam tylko szamponów i odżywek b/s w spray'u (silikony, silikony). Warunki znów nie pozwalały na dużo (ciepła woda do mycia, grzana w czajniku ;)).  Kolejna przeprowadzka i od około 3, w sumie 4 miesięcy ogarniam temat porządniej co już widać w stanie włosów z 24 sierpnia 2012. :)

Nie są jeszcze idealne, ale jest tendencja wzrostowa. Końcówki do regularnego podcinania (mój TŻ ćwiczy, więc trzeba wybaczyć na razie nierówności ;)). Od dawna nie farbuję, jednak nie potrafię pozbyć się większej partii włosów (końców) z których farba się nie wypłukała, niestety. Planuję farbowanie henną khadi - ciemny brąz. Na tym zdjęciu akurat nie widać (robione wieczorem), ale w świetle dziennym jest gradient kolorystyczny na głowie. Mam nadzieję, że khadi nieco to wyrówna.


To by było w sumie na tyle. Do boju! :)